piątek, 25 listopada 2011

Rozdział Pierwszy

1. Sorry for party rocking.

Poranek. Codzienna rutyna. Twitter, tumblr, facebook, formspring. Gdyby nie fakt, że bardzo mi zależy na różnych rzeczach napisanych na tych portalach to bym w ogóle do nich nie zaglądała. Ale codziennie rano zmuszam się do napisania w wyszukiwarce „Chrispy Cook”. Gdyby nie chęć sprawdzenia, jak wiele ludzi interesuje się moją osobą, to nigdy nie założyłabym konta na czymś takim jak twitter. Gdyby nie fakt, że byłam prawie siostrą pięciu przystojnych chłopaczysk nie miałabym tego problemu. Ale jestem. I to nie powinno mnie martwić.
- Chrispy, co ty tak długo robisz pod tą kołdrą? – usłyszałam zza drzwi głos jednego z chłopców. Z racji tego, że byłam jedną z dwóch dziewczyn, które jeżdżą z nimi na trasach koncertowych (ale makijażystka nie zalicza się do bliższych kontaktów)  miałam osobny pokój w hotelu, co w gruncie rzeczy nie oznaczało całkowitej prywatności.
Zanim jednak zdążyłam odpowiedzieć moim oczom ukazał się dosyć spory artykuł, zawarty w jednym z linków na twitterze, stwittowanym pod moim nickiem. „Co tak naprawdę łączy Chrispy Cook z One Direction?”. Spąsowiałam. Nienawidziłam tego rodzaju artykułów, w których ludzie wyciągając na wierzch moje relacje prywatne z chłopcami świetnie się bawią.
Zaniepokojony brakiem odpowiedzi Niall bez pytania otworzył drzwi, podbiegł do mojego łóżka i dosłownie zwalił się obok mnie.
- Krakersa? – zapytał podsuwając mi pod nos jakieś spróchniałe świństwo z dna walizki.
- Kurczę, nakruszysz mi w łóżku. – jęknęłam przymykając oczy i szturchając blondyna w brzuch. Jednak on zajął się czytaniem artykułu, którego z widoku niestety nie zdążyłam wyłączyć.
- Ojejciu! – pisnął z udawaną ekscytacją – Piszą coś o mnie! ‘Jednak największe zainteresowanie tancerką ukazuje nam Niall, który podczas koncertu w Madrycie obściskiwał się z urodziwą Kanadyjką. Możemy tu też wspomnieć, że Chrispy Cook  nieco podkłamuje nas, co do swoich japońskich korzeni, bo skąd niby w Japonii nazwisko Cook? Kolejne błędy w zawiłej historii sprawiają, że przestajemy ufać Chrispy.” Przypomnij mi, kiedy my się właściwie obściskiwaliśmy, bo chyba zapomniałem? – zaśmiał się z bananem na twarzy.
Zamknęłam laptopa, wstałam z łóżka i lekko kopnęłam Nialla w stopę. Mruknęłam coś w stylu „będziesz sprzątał to kruche gówno” i wyszłam do łazienki. Miałam ją na szczęście tylko i wyłącznie dla siebie. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju.
- Ależ ty seksownie wyglądasz z tymi mokrymi włoskami Cook! - usłyszałam zza pokojowych drzwi. Po głosie nie skojarzyłam kto to mógł być, ale grzmiał jak Lord Vader. Otworzyć i zobaczyć za nimi pana Stylesa czy otworzyć i zobaczyć za nimi pana Payna? Nienawidziłam,  kiedy podglądali mnie przez dziurkę od klucza. Rozumiem, że mają już za dużo męskiego towarzystwa, ale błagam!
- Przymknij się. – warknęłam do drzwi i zaczęłam grzebać w swojej torbie, szukając mojej wielkiej koszulki międzykoncertowej, podarowanej przed występem w Edynburgu. Oczywiście, jak przystało na chłopaków, podpisali mi się na niej, narysowali osiem Louisów i jeszcze raz się podpisali. Mimo iż jest strasznie nieestetyczna, noszę ją, bo zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. Ubrałam jeszcze szorty i sandałki i byłam gotowa do wtargnięcia do pokoju chłopaków.
Gdy wyszłam na korytarz już nikogo nie było. Pewnie schowali się u siebie. Skierowałam się zatem w stronę ich pokoju z zamiarem uwalenia się na czyimś łóżku i czytania listów od ich fanek. Ja nie dostaję listów, ale ludzie piszą mi miłe maile. Czasami. Otworzyłam na oścież drzwi do ich pokoju i wpadłam do niego bez słowa zapowiedzi. Oni właśnie zrobili sobie bitwę na poduszki. Stałam w środku wielkiej bitwy, w której jedne poduszki latały z łóżka na łóżko, a drugie leżały na podłodze, za daleko by któryś starał się po nie sięgnąć.
- Człowiek za burtą! – krzyknął Liam i zeskoczył ze swojego łóżka, by mnie na nie z powrotem zabrać.
- TO MIAŁA BYĆ MOJA PIĘKNA DZIEWICA! – krzyknął w jego stronę Louis rzucając poduszkę w Nialla. Czułam, jak Liam tuląc mnie do siebie uśmiecha się złowieszczo. Roześmiałam się i chwyciłam poduszkę.
- W Zayna! W Zayna! – nakazał mi mój wybawca i pokazał na łóżko pod oknem, na którym okryty kołdrą siedział Malik. Zatem rzuciłam... Ale był to chyba zły ruch. Chłopak oddał mi dwoma poduszkami, przez które spadłam z „łodzi” Liama prosto w poszewkowe morze. Chwilę po mnie na podłogę spadł Niall, Louis, Liam i na końcu samo Hazziątko. Zayn pozostał nietknięty na swoim łóżku. Całą piątką zaczęliśmy się histerycznie śmiać, co najwyraźniej go zachęciło i zrzucił się na nas. Kochałam ich jak własnych braci. Nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek taka boska sielanka mogłaby się skończyć. Nie podejrzewałam, że nastąpi to w taki sposób.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajnie piszesz. Spodobało mi się Twoje opowiadanie. Ciekawie opisujesz chłopaków oraz ich pomysły. Jestem ciekawa dalszych losów..;) lekko zaniepokoił mnie koniec rozdziału, a dokładnie ostatnie zdanie.. ;) Mam nadzieję, że szybko wstawisz tu drugi rozdział. Nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. cholera, pierwsze faktycznie dobrze zapowiadające się opowiadanie! oby tak dalej!
    i jeżeli jeszcze u nas nie byłaś to zapraszamy iwishthatwasme.blogspot.com ♥

    OdpowiedzUsuń